Pochwała bawienia się – kilka słów o koncepcji Donalda W. Winnicotta Cz. II
Już w latach 20. XX wieku w Anglii psychoanalityczka Melanie Klein, a w Wiedniu Anna Freud, córka Zygmunta Freuda, opracowały metodę prowadzenia terapii z małymi dziećmi, polegającą na zabawie. Choć ich sposoby pracy różniły się między sobą, obie traktowały zabawę jako środek do celu, jakim było poznanie treści przeżyć dziecka (Klein) lub nawiązanie z dzieckiem dobrego kontaktu (Freud). Czytaj dalej
Terapia jako zabawa
Winnicott w pewnej mierze połączył te dwa podejścia, ale też przesunął akcent z treści zabawy na samą aktywność zabawy i właśnie bawienie się uczynił celem terapii (nie rezygnując ze świadomości, że jest ono także środkiem do osiągania różnych innych celów). Był przekonany, że jeśli dziecko (lub dorosły) nie umie się bawić, to właśnie tego trzeba go uczyć poprzez zapraszanie do wspólnego doświadczania zabawy. Winnicott uważał bowiem, że bawienie się jest sposobem istnienia, najpełniej wyrażającym naturę człowieka.
Takie podejście do aktywności bawienia się pozwoliło mu pracować już z kilkumiesięcznymi niemowlętami, które nie mogłoby jeszcze zrozumieć werbalnych interpretacji. Winnicott obserwował jak niemowlę, trzymane przez matkę na kolanach, ogląda i bierze do buzi własne paluszki lub jak sięga po znajdujący się w zasięgu jego rączek przedmiot. Opracował metodę diagnozy stanu niemowlęcia na podstawie obserwacji tego, co zrobi ono z leżącą na biurku metalową szpatułką. Zadawał pytanie, na ile niemowlę może używać osób lub przedmiotów, które napotyka, na ile może z nimi eksperymentować i ich doświadczać, w jaki sposób ich używa, czyli jaką „wymyśla” zabawę, a także z jaką reakcją matki się to spotyka.
Zaufanie
Winnicott uważał, że aby dziecko mogło bezpiecznie się bawić, musi czuć, że matka przyjmuje i odpowiada na jego potrzeby i przeżycia, na to, jakie jest ono w danym momencie. Podstawowe zaufanie niemowlęcia do matki dotyczy według Winnicotta możliwości „bycia prawdziwym”. Takie zaufanie nie powstanie, jeśli dziecko musi głównie reagować na to, co wyraża matka, a więc np. wtedy, kiedy jest ona mało dostępna fizycznie lub emocjonalnie, jeśli przeżywa silny lęk, czy to spowodowany zewnętrzną trudną sytuacją, czy jej wewnętrznym stanem. Innymi słowy, jeśli matka jest zbyt pochłonięta sobą, często swoim cierpieniem, to niemowlę, a także starsze dziecko będzie musiało reagować na to, co się z nią dzieje i nie będzie mogło wyrażać siebie, a dzięki temu „uczyć się” siebie i stawać się sobą. Nie będzie miało kontaktu z tymi potrzebami, pragnieniami i uczuciami, które nie są odpowiedzią na kryzys matki. Również dlatego tak ważna jest profilaktyka i szybka interwencja w przypadku depresji poporodowej, a także wszelka pomoc i wsparcie matek małych dzieci.
Obiekty i zjawiska przejściowe
Obserwując pierwsze zabawy niemowląt, to w jaki sposób się one odbywają, czego dotyczą i jak się rozwijają, Winnicott stworzył pojęcie obiektów i zjawisk przejściowych. Większość matek wie – pisał – że niemowlę potrzebuje miękkiego i utrzymującego zapach przedmiotu, może być nim kocyk, pieluszka czy maskotka, które będą dla niego zawsze dostępne, i których matka nie będzie prała, żeby nie traciły zapachu i nie zmieniały się. Ten kocyk czy przytulanka jest symbolem mamy, którym dziecko może ją zastąpić, kiedy chwilowo nie jest dostępna, dając pocieszenie, ukojenie i poczucie bezpieczeństwa. Jest również czymś, wobec czego dziecko może wyrażać różnorodne uczucia, również agresję czy złość, czymś, co można porzucać i odszukiwać. Oprócz, a czasem zamiast obiektów przejściowych, u niemowląt można obserwować także zjawiska lub aktywności przejściowe, takie jak dotykanie ucha, włosów, ręki, czyichś lub własnych. Podobnie jak obiekt przejściowy, zjawiska przejściowe stają się symbolem mamy. Dzięki temu pierwszemu symbolowi rozpoczyna się proces oddzielania się dziecka od mamy, a więc stawanie się odrębną osobą.
Wraz z wiekiem zabawa staje się coraz bardziej symboliczna. Umożliwia to samo, co daje posługiwanie się słowami i językiem – uzyskiwanie poczucia sprawstwa i panowania nad rzeczywistością za pomocą nazw i symboli.
Przestrzeń przejściowa
Próbując z kolei określić, na czym polega specyfika zabawy, Winnicott uznał, że wydarza się ona w szczególnym „miejscu”, które nazwał przestrzenią przejściową lub przestrzenią pośredniczącą (ang. transitional space). Jest to przestrzeń „pomiędzy” rzeczywistością i fantazją lub rzeczywistością i fikcją. Np. kiedy dziecko bawi się w szkołę, to lalki stają się uczniami, a dziecko – nauczycielem. Te same lalki będą pasażerami w trakcie zabawy w pociąg i klientami przy zabawie w sklep. A więc żeby zaistniała zabawa, potrzebne są rzeczywiste przedmioty i określone wyobrażenie o rolach, które mają one grać. Dopiero z połączenia tych dwóch elementów powstaje zabawa. Do pewnego stopnia podobnie jest z każdą grą, np. żeby grać w piłkę potrzeba rzeczywistej przestrzeni, piłki i graczy oraz reguł, które nadają każdej części tej przestrzeni określone znaczenie, a graczom określone funkcje.
Wzorem przestrzeni przejściowej jest przestrzeń pomiędzy matką a niemowlęciem, kiedy niemowlę nie odróżnia jeszcze siebie od matki i niezwykle ważne według Winnicotta jest to, żeby nie wymagać od dziecka takiego rozróżnienia. W zależności od wieku dziecko potrzebuje czuć się mniej lub bardziej połączone z matką, potrzebuje mieć poczucie kontroli nad nią, a uświadamianie sobie własnej odrębności jest długotrwałym procesem. Ważne jest, żeby nie zmuszać dziecka do odrębności za wcześnie, bo wówczas znika opisane wyżej zaufanie – dziecko nie może już wyrażać siebie i uczyć się siebie w swoim tempie, musi reagować na to, co wyraża otoczenie, a nie jest na to jeszcze gotowe. Dziecko, które zbyt wcześnie zostało zmuszone do takiego rozróżnienia, może już zawsze trzymać się kurczowo rzeczywistości, nie pozwalając sobie na korzystanie z wyobraźni i rezygnując z zabawy, w której ogromną rolę pełni fikcja.
Naturą obiektu przejściowego i przestrzeni przejściowej jest bycie „pomiędzy”. Taka jest też natura symbolu – powstaje on dzięki połączeniu dwóch różnych rzeczywistości. Ukochany miś dziecka nie jest tylko zabawką, nie jest też mamą, słowo nie jest jedynie dźwiękiem bądź ciągiem znaków na papierze, a flaga nie jest jedynie kawałkiem kolorowego materiału. Ale też bez misia, bez dźwięku i bez owego materiału idea nie miałaby jak zaistnieć. Przestrzeń przejściowa to „miejsce”, gdzie spotykają się różne sfery – wyobrażenia z rzeczywistością, to co wewnętrzne, z tym co zewnętrzne. Jest to zatem miejsce, gdzie mogą współistnieć paradoksy i sprzeczności, i gdzie nie trzeba, a nawet nie należy decydować, czy coś należy do sfery rzeczywistości czy do sfery wyobrażeń.
Zabawa w dorosłości
Winnicott uważał, że umiejętność bawienia się w dzieciństwie przenosi się w dorosłości na uczestnictwo w szeroko pojętej kulturze. Do obszaru bawienia się należy literatura, muzyka, teatr, film, malarstwo, w ogóle sztuka – użytkowa i nieużytkowa, ale mieści się tu także nauka i każda aktywność, w której najważniejsze jest tworzenie. Według Winnicotta szeroko rozumiana zabawa jest jedynym miejscem, w którym człowiek może być kreatywny, może tworzyć. Nowatorstwo (np. w nauce), tworzenie nowych idei (w każdej dziedzinie życia, od edukacji po gospodarkę i finanse), możliwość eksperymentowania, ciekawość, poszukiwanie rozwiązań, zaangażowanie, wszystko to rozwijamy w trakcie zabawy.
Przez to, że tworzenie jest nieodłączną częścią bawienia się, jest ona głównym sposobem również na stawanie się sobą, na tworzenie siebie. Ma więc fundamentalne znaczenie dla rozwoju przez całe życie, nie tylko w dzieciństwie, bo nie tworzymy siebie raz na zawsze, stajemy się sobą ciągle od nowa, w odpowiedzi na kolejne wyzwania życiowe, na zmieniające się warunki wewnętrzne i zewnętrzne. Tworzymy siebie od nowa stając się uczniami, studentami, pracownikami, przyjaciółmi, małżonkami, matkami, ojcami i dziadkami, rodzicami jednego dziecka, a potem dwójki lub trójki dzieci. Tworzymy siebie po każdym trudnym doświadczeniu – zmiany, straty, również straty różnych iluzji. W każdą z tych sytuacji wchodzimy nie wiedząc, jak się potoczy, nie znając jeszcze ani sytuacji, ani siebie w danej roli i potrzebujemy móc odkrywać to, w jaki sposób chcemy i jesteśmy w stanie ją pełnić. Potrzebujemy móc próbować, szukać rozwiązań, budować, burzyć i znowu budować kolejne wyobrażenia, które będą stawały się rzeczywistością. To właśnie jest zabawa, bardzo poważna zabawa, składająca się na życie.
Kilka słów na koniec
Można zatem powiedzieć, że zabawa, tak jak rozumiał ją Winnicott, umożliwia tworzenie siebie i tworzenie czegoś nowego w świecie, daje poczucie wpływu na rzeczywistość i wiarę w możliwość wprowadzenia zmiany. Jest sposobem na opracowywanie cierpienia i trudnych wydarzeń, może też przynosić ulgę. Jest więc rodzajem samoleczenia. Dzięki zabawie człowiek uczy się akceptacji dla braku spójności, dla różnych, czasem przeciwstawnych dążeń w sobie samym i w świecie zewnętrznym, i zamiast walki z nimi, uczy się z tej różnorodności korzystać.